sobota, 24 grudnia 2011

Święta

Witajcie,
coś jakoś długo się nie odzywałam :) Ale już nadrabiam. 
Wiecie, niedawno robiłam imprezę. Taką dość sporą bo zjawiło się 15 osób. Może wydać się mało ale trzeba wziąć pod uwagę, że moje mieszkanie to 33m2 czyli jeden pokój i kuchnia. Były same laski. Część less część hetero. W tym moja koleżanka, która nie wiedziała o mnie i Asi. Miała więc okazję by się dowiedzieć. I wyobraźcie sobie, że się nadal do mnie odzywa :) A impreza była urodzinowa. Wyszła cała masa wódki i nawet potańczyć nam się trochę udało :) Było super. Ostatnie laski wyszły od nas o 6 rano. :) Asia spisała się na medal. Bardzo mi pomagała. Gotowała ze mną i sprzątała. A w czasie imprezy zajmowała się drinkami i nikt nie może powiedzieć, że się nie sprawdziła na tym stanowisku :) Jesteś cudna Skarbie:))
Teraz niestety nadszedł czas świąt i  Asia musiała jechać do domu. I znowu osobno spędzamy święta. Mam nadzieję, że uda nam się spotkać któregoś dnia.
Miało być trochę inaczej. Miałyśmy ten czas spędzić razem. Niestety nie udało się. Asia w domu z rodziną a ja u siebie.
Może sylwek lepiej nam wyjdzie.
A teraz życzę Wam spokojnych i radosnych Świąt,

czwartek, 20 października 2011

Będzie się działo:)

Cześć, wpadłam tu tylko na chwilkę, żeby się podzielić informacją, że jutro ruszamy z całą firmą na imprezę integracyjną :) będzie coś ok 20 osób. W programie: picie, jedzenie, dyskoteka, basen i lodowisko :) Czeka na nas Hotel Gołębiewski w Mikołajkach :)

Pa Pa
ps. opowiem Wam czy wart grzechu jak wrócę :)

czwartek, 15 września 2011

Witajcie

Tak sobie siedzę sama w domu, wieczór, w telewizji leci mecz a moja Niuńka u koleżanek na melanżu się bawi. W zasadzie to nic ciekawego się nie wydarzyło coby zasługiwało na uwiecznienie na blogu, ale ponieważ samotnie mi się zrobiło to sobie tu posiedzę i popiszę, zawsze trochę czasu minie i może Słońce wróci do domku.
Dla uściślenia dodam, że Asia do rodzinnego domku pojechała, mama się już tak strasznie stęskniła za nią, że nie było możliwości by Asia jeszcze trochę u mnie, w Wawce pobyła. Muszę przyznać, że fajnie było nam razem, gdy nie trzeba było czekać na chwile gdy zgadamy się na necie lub gdy będziemy mogły trochę przez komórkę porozmawiać. Ale wakacje dobiegły końca i znowu przed nami miesiące jeżdżenia między Łodzią a Warszawą.
Tak z trochę innej beczki. :) Pochwalę się, że w pracy nadciągają wielkie zmiany. Od października przenosimy biuro w nowe miejsce. Oczywiście z nadzieją, że pomoże nam to w rozwoju biznesu. Muszę też przyznać, że tak jak nie lubiłam urządzać tak nadal nie lubię. Pojeździłam trochę za meblami, szafkami i lodówkami, i już mam dość zakupów. Przytłaczają mnie takie obowiązki. A jak sobie pomyślę, że jeśli uda mi się kupić nowe mieszkanie to wszystko będę musiała kupić i (co jeszcze straszniejsze) wyremontować mieszkanie przed zamieszkaniem to mi się słabo robi i odechciewa całkowicie przeprowadzki.
Wracając do tematu wakacji - byłyśmy z Asią na 5 dni nad morzem, w Mielcu, na początku września. Trafiła nam się nawet całkiem fajna pogoda jak na pogodę w Polsce podczas tych wakacji. Asia była wniebowzięta. Ona chyba uwielbia wręcz te klimaty morskie. Trochę marudziła, że woda zimna ale i tak wykąpała się w Bałtyku. Ja dałam radę zamoczyć się jedynie do pasa :) Ja muszę przyznać, że także uwielbiam morze ale to cieplejsze, Śródziemne. W PL to najbardziej lubię Mazury :) Ale i tak było fajnie, móc się oderwać od codzienności i martwić się tylko o to co dzisiaj robimy. Namawiam Asię na wypad dwu- tygodniowy w lutym, nad Śródziemne, żebym mogła już tak całkiem się wyluzować, żeby można było stare kostki wygrzać w słoneczku i popływać sobie nie zamarzając przy okazji na kość :)
Chyba wszystko już napisałam.
Trzymajcie kciuki za moje przeprowadzki :)) I do następnego sklikania.

sobota, 13 sierpnia 2011

Kajaki

Kajaki - moja nowa miłość :)
Miałam takie podejrzenia już w zeszłe wakacje, ale dopiero w te udało mi się to potwierdzić. Tak - uwielbiam te chwile gdy jestem na rzece i nie słychać nic oprócz szumu wody czy odgłosów ptasich.
Udało mi się wyjechać już kilka razy w te wakacje na kajaki. Chyba już nawet wspominałam o tym w poprzednich postach :) Byłam już na Krutyni, udało mi się być także na Wkrze :) Ostatni wypad był 2-dniowy, z nocowaniem w namiotach. Byłyśmy razem z Asią. Zebrało nas się 10 dziewczyn. W sobotę wyruszyłyśmy na 20 km trasę. Było cudnie, dopóki nie okazało się, że na rzece jest uskok a my za blisko podpłynęłyśmy i nas wciągnęło. Wypadłyśmy z kajaka. Poobijałyśmy się z Asią strasznie o kamienie podwodne. Gdyby nie kapoki (których nigdy nie nosiłam a tym razem założyłam na siebie) to nie byłoby zbyt ciekawie. Na szczęście koleżanki, którym całkowitym fartem udało się przepłynąć pomogły nam złapać kajak i nasze rzeczy i doholowały nas na brzeg. Gdy my w dwa kajaki (w tym jeden pełen wody i z nami w rzece) męczyłyśmy się by dopłynąć do brzegu za nami kolejny kajak wylądował pod wodą i trwała kolejna akcja ratownicza. Na szczęście wszystkie wyszłyśmy w sumie z tej sytuacji w całości. Mimo, że minął już tydzień od tych wydarzeń siniaki nadal widać. Żeby było jeszcze ciekawiej na trasie troszkę dalej znalazła się elektrownia wodna, taka mała i stara. Jeden kajak za blisko podpłynął pod turbiny i wciągnęło go w nurt i wywróciło do góry nogami. Na szczęście i tym razem dziewczynom nic się nie stało. Wszystkie rzeczy także przeżyły.
I powiem Wam, że żadna z dziewczyn jeszcze tak nie wspominała spływu jak tego :) Wyobraźcie sobie, że w końcu udało nam się dopłynąć do mety (mimo, że zgubiłyśmy jedno wiosło podczas wywrotki). Na miejscu zebrałyśmy się przy ognisku. I mimo, że byłyśmy bardzo zmęczone to każda jak tam byłyśmy uznałyśmy ten dzień za bardzo udany :) Niestety nasze obrażenia po zetknięciu z kamieniami uniemożliwiły nam spływ w niedzielę ale i tak uważam, że było fajniosko. Byłyśmy bardzo wystraszone na początku ale później wspólnymi siłami wszystkie jak nas było 10 sztuczek obróciłyśmy te wypadki w żart i jakoś to przetrawiłyśmy.
Mam nadzieję, że znajdzie się jeszcze jakiś wspólny weekend by znowu spłynąć sobie kajaczkiem :) Jak już wspomniałam na początku posta - uwielbiam to robić :)
A co poza tym?
Asia całe wakacje spędza u mnie. Pracuje trochę dorywczo żeby zdobyć kasę na wspólny wyjazd :) Już sporo kaski odłożyła więc mam nadzieję, że uda nam się wyjechać :)
Nie wiem jak znowu wrócimy do mieszkania ja w Warszawie a Asia w Łodzi. Znowu te dojazdy i rozstania :( Ale na razie nie będę się tym martwiła.
Poza tym to nic nowego u nas się nie dzieje :) Niestety muszę chodzić do pracy (nadal), urlop dopiero na początku września na wyjazd z Asią nad morze na jakiś tydzień, a kolejny pewnie dopiero jakoś w październiku. Możę uda mi się wyskoczyć do ciepłych krajów i wygrzać troszkę kostki :))
Co jeszcze?? .... A wiem - w pracy szykuje się gorący okres. Będziemy zmieniały lokal i szykuje się wielka przeprowadzka z przenoszeniem ton papierów :) Mam nadzieję, że stanie się to gdy będę na urlopie :D Wiem, okropna jestem :)
To by było chyba wszystko. Pa

ps.: uwielbiam gdy mam Asię tak blisko siebie. Mimo, że się kłócimy o sprzątanie i odkładanie papieru toaletowego na miejsce :D

poniedziałek, 11 lipca 2011

I w końcu wakacje

Cześć wszystkim. Strasznie się zapuściłam w pisaniu. Spróbuję troszkę nadrobić skoro mam wolny wieczór.
Od czego by tu zacząć?
Może o ulgi jaka na mnie spłynęła po zakończeniu sesji przez Asię. W końcu mogłam przestać udawać, że z chęcią i przyjemnością uczę się zarządzania czy marketingu :D

Wyobraźcie sobie, że mimo naszej świetnej pogody udało mi się już 3 razy być na kajakach. Za każdym razem na innej rzece. Na początku czerwca wyjechałam z koleżanką nad Krutynię, świetna okolica, świetna trasa. Strasznie się zmachałam bo mięśnie słabe ale udało nam się przepłynąć 18 km. A, że byłyśmy od środy do piątku rano, a spływałyśmy we czwartek to na rzece żywego ducha nie było. Tylko my i rzeka. Pięknie, spokojnie, gorąco. Po prostu cudnie. Oczywiście z tego wszystkiego musiałam dostać lekkiego udaru cieplnego ale i tak uważam, że było warto. Mojej koleżance Grażynie tak się to spodobało, że zaproponowała właśnie tygodniowy spływ kajakowy jeszcze w te wakacje :) Do tego było dobre winko jednego wieczora, a drugiego dobre zimne piwko.
Drugi raz na kajaki pojechałam znowu z Grażyną, tyle, że już dużo bliżej Warszawy bo nad Świder. Spływ mimo, że trasa o wiele krótsza, to o wiele trudniejszy bo rzeka bardzo płytka, dużo płycizn, zwalonych drzew i konieczność wyłażenia z kajaka. Mimo to było bardzo fajnie. Tym razem było jakieś 8 osób, więc i ognisko było i świetne ogniskowe kiełbaski przy piwku :) Stwierdzam, że uwielbiam kajakować, nie ma nic lepszego w lecie:)
I tak to udało mi się być trzeci raz na kajakach, tym razem z Asią. Było nas 12 kajaków, trasa wypoczynkowa, ognisko, kiełbaski, masa śmiechu na postoju, pływanie i ogólnie oderwanie od rzeczywistości. Ja się opaliłam, Asia spaliła sobie kolanka i teraz cierpi już drugi dzień.
Mam nadzieję wyjechać jeszcze nie raz na kajaki w te wakacje, chociaż patrząc na pogodę to chyba ciężko będzie.

Od wczoraj Asia w domu u siebie jest. Wychodzi, że spotkamy się w piątek ale to tylko jeśli dobrze pójdzie. Bo może się okazać, że mama wywiezie Asię na tydzień do Anglii. I wtedy to już będzie straszna kiszka bo zobaczymy się dopiero pod koniec lipca. Jak dla mnie to straszna masakra. Ale jak wiadomo, nie zawsze można mieć wszystko czego się chce.
To chyba by było na tyle dzisiejszego wieczora. Bawcie się dobrze :))

sobota, 7 maja 2011

W końcu

Cześć,
ufff, w końcu moje szczęście zjeżdża do Warszawy :)
Nienawidzę gdy wyjeżdża na tak długo. Albo się smucę, albo tęsknię, albo kłócę gdy jej nie ma ze mną. Już dawno nie przeżywałam takich huśtawek nastroju jak podczas tych rozstań. Na szczęście w końcu nadszedł koniec przerwy świątecznej i pobędziemy chwilę razem. Niestety za chwilkę sesja i też będą problemy ze spotkaniami. Ale pewnie jakoś i to przeżyjemy :)
Byłyśmy ostatnio z Misiem w wesołym miasteczku na Bemowie. Było super!! Żałowałam tylko, że najadłam się przed pójściem tam. Lekko mnie muliło po karuzeli ale jakoś się udało bez dodatkowych atrakcji przeżyć kręciołkę. Mój Miś to nawet dwa razy jeździł na karuzeli. Pewnie dałaby radę pojeździć więcej ale samej to już nie tak fajnie się jeździ, więc zrezygnowała z dalszych jazd.

niedziela, 24 kwietnia 2011

Święta

Witajcie :)
mam nadzieję, że fajnie się bawicie podczas tych świąt.
Ja niestety muszę przyznać, że ciężko mi jest. Można powiedzieć, że nie lubię takich wolnych dni. Asia wyjeżdża do siebie a ja zostaję sama. I do smutku dołącza się tęsknota i robi się nastrój, że tylko pozazdrościć.
Nie będę Wam tu smucić, życzę więc spokoju i bardzo mokrego poniedziałku :) Pamiętajcie - im więcej mokrości w poniedziałek tym więcej pomyślności przez cały rok :)

czwartek, 21 kwietnia 2011

Nowości :)

Cześć wszystkim :) W końcu wiosna nam nastała. W końcu można pomyśleć o kajakach. Mam już nawet chętną osobę do pomęczenia się trochę na wodzie :)
Zmieniając temat. Stało się. Kupiłam sobie nowe autko. Po 3 latach męczenia lanosika przesiadam się do fordzika. Mam nadzieję, że fordzik będzie równie wytrzymały i kochany jak mój stary lanos.

Asia wyjechała właśnie do domu, na prawie 2 tygodnie. Nie wiem jak ja to wytrzymam. Tyle czasu bez jej uśmiechu :(

poniedziałek, 28 marca 2011

Wiosna, wiosna i katarki

Cześć,
niby wiosna nam się zaczęła jakiś tydzień temu a ja właśnie od tygodnia na katar umieram :))
Nie wiem dlaczego ale po każdej imprezie rozkładam się i dokucza mi katar, gardło i takie tam. Na szczęście przez ostatnie 5 dni miałam przy sobie Moje Kochanie i od razu chorowało się przyjemniej. Szkoda tylko, że z tygodniowego zwolnienia lekarskiego mogłam wykorzystać na chorowanie tylko jeden dzień. Ale nie ma tego złego, nawet przeziębienie się na coś przydało - nie musiałam jechać na spęd rodzinny w niedzielę. U mamy mnóstwo dzieciaków się kręci, więc mogłam powiedzieć, że nie przyjadę by nie pozarażać :) I mogłam w spokoju pobyć sobie z Asią. Dodam tylko, że szalejącą Asią, która nie znosi siedzieć w domku a musiała, żebym mogła się leczyć :) Muszę powiedzieć, że jak na nią to była bardzo dzielna siedząc w domu przez 2 popołudnia :D
Wracając jeszcze do imprezy to powiem Wam, że nie spodziewałam się, że mam w domu takiego utalentowanego DJ. Dopiero jak Kochanie wzięło się za muzykę dziewczyny ruszyły na parkiet:) A tak ogólnie to impreza bardzo udana była, w domu wylądowałyśmy w niedzielę ok południa dopiero. Właśnie na tej imprezie uświadomiłam sobie jaka stara już jestem. Moje koleżanki robiły właśnie urodzinową 40-tkę !! I co najgorsze i ja niedługo będę taką robiła :((
Powiem Wam, że strasznie jest gdy po tylu wspólnych dniach A. wyjeżdża do siebie. W domu od razu robi się smutno, źle, cicho i jakoś tak bez sensu. Do tego w ten weekend zostanę zostawiona sama sobie bo Kochanie do mamusi jedzie. Normalnie straszne!! Te weekendy gdy ona jest w B. są najgorsze. Strasznie się wtedy kłócimy, szczególnie przed wyjazdem. Jeszcze nie rozgryzłam z czego to wynika ale w końcu dojdę do tego czemu :)

poniedziałek, 7 marca 2011

Po sesji :)

Pewnie się zastanawiacie o co biega z tą sesją :) Tak, ja już dość dawno zakończyłam swą edukację (dodam tylko dla jasności sytuacji, że z sukcesem) ale moja Piękna właśnie męczyła się na swojej pierwszej  w życiu sesji. Na szczęście poszło całkiem sprawnie i nie będzie to nasza ostatnia sesja :D  W nagrodę za zaliczoną sesję wybrałyśmy się na weekend do Gdańska. Mimo, że było jeszcze dość zimno to pogoda dopisała i słoneczko nad morzem było wspaniałe. A widok zamarzniętego morza wynagrodził zamrożone dłonie :) Porobiłyśmy sobie zdjęć na molo w Sopocie i pod molem też. Piękna była w Gdańsku po raz pierwszy, obleciałyśmy więc też i starówkę. Było bardzo fajnie :) Tylko my, żadnych obowiązków, jedyne zmartwienie to to co zjemy na obiad :)
Zanim dojechałyśmy na pierwszy nocleg odwiedziłyśmy znajomego mieszkającego w Gdańsku. Wiecie co było hitem spotkania? Kolega włączył playstation i podłączył grę. Dla dzieci w wieku ok 7 lat!! A my mieliśmy problem by ją przejść. Normalnie taką burzę mózgów urządziliśmy, że już dawno się tak nie męczyłam by przejść jakiś poziom gry. Wszyscy stwierdziliśmy, że Świnka Babe jest the best :)
Nad morze wybrałyśmy się moim kochanym, ale już bardzo starym samochodkiem. Wyobraźcie sobie stan mojego ducha jak na 90 km przed Warszawą (na trasie Łódź-Warszawa) przestały mi działać hamulce. Normalnie, nigdy nie jechałam tą trasą tak wolno. Wszystko mnie wyprzedzało. A ja się tylko modliłam by nic mi nie zaczęło hamować przed maską bo będzie masakra. Na szczęście dojechałyśmy jakoś do Wawki i nic nikomu złego się nie przytrafiło.
A teraz z trochę innej beczki :)
W pracy zaczął mi się gorący okres. Musiałam po 5 miesiącach nic nierobienia wziąć się w końcu do pracy. Tak się odzwyczaiłam od pracy w pracy, że strasznie wolno mi idzie teraz wtłaczanie się w ciężką pracę :) A tak na serio to wszyscy jakoś tak się uparli, że bardzo by chcieli dostać swoje rozliczenie podatkowe za 2010 r. teraz, natychmiast :)

I mam pytanie: znacie może jakieś fajne miejsca, gdzie można by wyskoczyć na weekend za w miarę normalną cenę i w fajnych warunkach?

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Podróżowanie

Już jakiś czas temu stwierdziłam, że uwielbiam prowadzić samochód. Teraz wychodzę z założenia, że dobrze, że nie mam jakiegoś super samochodka bo za chwilę wylądowałabym na jakimś drzewie :) Rozbijam się ostatnio na trasie między Łodzią a Warszawą i coraz częściej (jakoś tak podświadomie :) ) staram się pobić rekord trasy :-) A tak poważniej rzecz ujmując to zawsze tak mnie strasznie ciągnie do mojej Pięknej, że staram się trasę pokonać jak najszybciej. Myślę, że 120 km/h na naszych drogach może w końcu źle się dla mnie skończyć. Tylko powstrzymać się jakoś nie mogę :(
Mojej Pięknej zaczęła się właśnie sesja. I męczy mnie bym się z nią uczyła. I znowu muszę wkuwać podstawy prawa czy zakładanie działalności gospodarczej. Byłam pewna, że mam już to daleko za sobą i nigdy więcej nie będę musiała się tego uczyć :) A tu się znowu okazało, że sesja dotyka nie tylko studentów ale i ich połówki :)
Powiem Wam jeszcze, że żaden przedmiot nie przebije tego, który jest jeszcze przed nami - podstawy techniki. Normalnie jak przeczytałam notatki to myślałam, że się zacznę bić młotkiem po główce, żeby mniej bolało :) Masakra jak dla mnie - będę musiała uczyć się o budowie maszyn typu silniki, frezarki i tym podobne :) Całe życie udało mi się unikać takiej wiedzy .... aż do pierwszej sesji mojej Pięknej :)
Nie będę Was już dłużej męczyła. Powiem tylko, że fantastyczna dziewczyna mi się trafiła :)
Papa wszystkim :)

środa, 5 stycznia 2011

Zostałam zmuszona ....

Cześć :)
Pewnie się zastanawiacie (jeśli oczywiście ktokolwiek to czyta :)) o co biega z tym zmuszaniem. Otóż, moja kobieta zmusiła mnie do założenia bloga. Oczywiście zapierałam się rękami i nogami byle tego nie zrobiła. Ale jak widać, jednak jej się udało. Męczę się więc nad pomysłem, nad czymkolwiek co mogłabym tu napisać by nie wyjść na grafomankę (ciekawe czy "grafoman" rzeczywiście oznacza to o czym myślę?).
Jak widać z powyższych wypocin jakiś błyskotliwy pomysł na posta jednak na mnie nie spłynął. Popiszę więc tu sobie o mojej Pięknej, która za chwilkę przyjdzie przeczytać mój pierwszy wpis :)
No i utknęłam :((
A tak na serio, to muszę Wam powiedzieć (lub Tobie jeśli czytasz to tylko Ty Piękna), że trafiła mi się rewelacyjna dziewczyna. Pewnie mówi tak każda zakochana osoba :) ale co będę sobie żałowała. Z tą moją Piękną jest tak, że nie można się z nią nudzić i chyba to jest najfajniejsze (oprócz seksu oczywiście :D). Biegniemy jutro do Kopernika (dla niewtajemniczonych chodzi mi o to centrum nauki w Wawce) a ja najchętniej poleżałabym sobie w łóżeczku i skoki obejrzała. Ale skoro Piękna chce na miasto to idziemy na miasto :)
Myślę, że jak na początek wystarczy, bo za chwilę jak wpadnę w trans to z 5 stron wyjdzie (hahahah).
Bawcie się dobrze cokolwiek robicie :)