poniedziałek, 11 lipca 2011

I w końcu wakacje

Cześć wszystkim. Strasznie się zapuściłam w pisaniu. Spróbuję troszkę nadrobić skoro mam wolny wieczór.
Od czego by tu zacząć?
Może o ulgi jaka na mnie spłynęła po zakończeniu sesji przez Asię. W końcu mogłam przestać udawać, że z chęcią i przyjemnością uczę się zarządzania czy marketingu :D

Wyobraźcie sobie, że mimo naszej świetnej pogody udało mi się już 3 razy być na kajakach. Za każdym razem na innej rzece. Na początku czerwca wyjechałam z koleżanką nad Krutynię, świetna okolica, świetna trasa. Strasznie się zmachałam bo mięśnie słabe ale udało nam się przepłynąć 18 km. A, że byłyśmy od środy do piątku rano, a spływałyśmy we czwartek to na rzece żywego ducha nie było. Tylko my i rzeka. Pięknie, spokojnie, gorąco. Po prostu cudnie. Oczywiście z tego wszystkiego musiałam dostać lekkiego udaru cieplnego ale i tak uważam, że było warto. Mojej koleżance Grażynie tak się to spodobało, że zaproponowała właśnie tygodniowy spływ kajakowy jeszcze w te wakacje :) Do tego było dobre winko jednego wieczora, a drugiego dobre zimne piwko.
Drugi raz na kajaki pojechałam znowu z Grażyną, tyle, że już dużo bliżej Warszawy bo nad Świder. Spływ mimo, że trasa o wiele krótsza, to o wiele trudniejszy bo rzeka bardzo płytka, dużo płycizn, zwalonych drzew i konieczność wyłażenia z kajaka. Mimo to było bardzo fajnie. Tym razem było jakieś 8 osób, więc i ognisko było i świetne ogniskowe kiełbaski przy piwku :) Stwierdzam, że uwielbiam kajakować, nie ma nic lepszego w lecie:)
I tak to udało mi się być trzeci raz na kajakach, tym razem z Asią. Było nas 12 kajaków, trasa wypoczynkowa, ognisko, kiełbaski, masa śmiechu na postoju, pływanie i ogólnie oderwanie od rzeczywistości. Ja się opaliłam, Asia spaliła sobie kolanka i teraz cierpi już drugi dzień.
Mam nadzieję wyjechać jeszcze nie raz na kajaki w te wakacje, chociaż patrząc na pogodę to chyba ciężko będzie.

Od wczoraj Asia w domu u siebie jest. Wychodzi, że spotkamy się w piątek ale to tylko jeśli dobrze pójdzie. Bo może się okazać, że mama wywiezie Asię na tydzień do Anglii. I wtedy to już będzie straszna kiszka bo zobaczymy się dopiero pod koniec lipca. Jak dla mnie to straszna masakra. Ale jak wiadomo, nie zawsze można mieć wszystko czego się chce.
To chyba by było na tyle dzisiejszego wieczora. Bawcie się dobrze :))