sobota, 13 sierpnia 2011

Kajaki

Kajaki - moja nowa miłość :)
Miałam takie podejrzenia już w zeszłe wakacje, ale dopiero w te udało mi się to potwierdzić. Tak - uwielbiam te chwile gdy jestem na rzece i nie słychać nic oprócz szumu wody czy odgłosów ptasich.
Udało mi się wyjechać już kilka razy w te wakacje na kajaki. Chyba już nawet wspominałam o tym w poprzednich postach :) Byłam już na Krutyni, udało mi się być także na Wkrze :) Ostatni wypad był 2-dniowy, z nocowaniem w namiotach. Byłyśmy razem z Asią. Zebrało nas się 10 dziewczyn. W sobotę wyruszyłyśmy na 20 km trasę. Było cudnie, dopóki nie okazało się, że na rzece jest uskok a my za blisko podpłynęłyśmy i nas wciągnęło. Wypadłyśmy z kajaka. Poobijałyśmy się z Asią strasznie o kamienie podwodne. Gdyby nie kapoki (których nigdy nie nosiłam a tym razem założyłam na siebie) to nie byłoby zbyt ciekawie. Na szczęście koleżanki, którym całkowitym fartem udało się przepłynąć pomogły nam złapać kajak i nasze rzeczy i doholowały nas na brzeg. Gdy my w dwa kajaki (w tym jeden pełen wody i z nami w rzece) męczyłyśmy się by dopłynąć do brzegu za nami kolejny kajak wylądował pod wodą i trwała kolejna akcja ratownicza. Na szczęście wszystkie wyszłyśmy w sumie z tej sytuacji w całości. Mimo, że minął już tydzień od tych wydarzeń siniaki nadal widać. Żeby było jeszcze ciekawiej na trasie troszkę dalej znalazła się elektrownia wodna, taka mała i stara. Jeden kajak za blisko podpłynął pod turbiny i wciągnęło go w nurt i wywróciło do góry nogami. Na szczęście i tym razem dziewczynom nic się nie stało. Wszystkie rzeczy także przeżyły.
I powiem Wam, że żadna z dziewczyn jeszcze tak nie wspominała spływu jak tego :) Wyobraźcie sobie, że w końcu udało nam się dopłynąć do mety (mimo, że zgubiłyśmy jedno wiosło podczas wywrotki). Na miejscu zebrałyśmy się przy ognisku. I mimo, że byłyśmy bardzo zmęczone to każda jak tam byłyśmy uznałyśmy ten dzień za bardzo udany :) Niestety nasze obrażenia po zetknięciu z kamieniami uniemożliwiły nam spływ w niedzielę ale i tak uważam, że było fajniosko. Byłyśmy bardzo wystraszone na początku ale później wspólnymi siłami wszystkie jak nas było 10 sztuczek obróciłyśmy te wypadki w żart i jakoś to przetrawiłyśmy.
Mam nadzieję, że znajdzie się jeszcze jakiś wspólny weekend by znowu spłynąć sobie kajaczkiem :) Jak już wspomniałam na początku posta - uwielbiam to robić :)
A co poza tym?
Asia całe wakacje spędza u mnie. Pracuje trochę dorywczo żeby zdobyć kasę na wspólny wyjazd :) Już sporo kaski odłożyła więc mam nadzieję, że uda nam się wyjechać :)
Nie wiem jak znowu wrócimy do mieszkania ja w Warszawie a Asia w Łodzi. Znowu te dojazdy i rozstania :( Ale na razie nie będę się tym martwiła.
Poza tym to nic nowego u nas się nie dzieje :) Niestety muszę chodzić do pracy (nadal), urlop dopiero na początku września na wyjazd z Asią nad morze na jakiś tydzień, a kolejny pewnie dopiero jakoś w październiku. Możę uda mi się wyskoczyć do ciepłych krajów i wygrzać troszkę kostki :))
Co jeszcze?? .... A wiem - w pracy szykuje się gorący okres. Będziemy zmieniały lokal i szykuje się wielka przeprowadzka z przenoszeniem ton papierów :) Mam nadzieję, że stanie się to gdy będę na urlopie :D Wiem, okropna jestem :)
To by było chyba wszystko. Pa

ps.: uwielbiam gdy mam Asię tak blisko siebie. Mimo, że się kłócimy o sprzątanie i odkładanie papieru toaletowego na miejsce :D

7 komentarzy:

  1. Trochę grozą zawiał opis spływu kajakowego. Niebezpiecznie było i dobrze, że nic Wam się nie stało. Fajnie, że macie siebie na codzień. Zazdroszczę :( A te "małe" kłótnie o papier toaletowy,to za jakiś czas będziecie ze śmiechem wspominać, tak jak Moja Ewa to, że ja nie dokręcam słoików :) i strach np.wyciągnąć kawę z szafki, jeśli się o tym zapomni.
    Pozdrowienia dla Was dziewczyny ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiadomo, że do pewnych rzeczy można się przyzwyczaić, czyli mogłabym olać sobie ten źle odkładany papier. Myślę też jednak, że każdy może dać coś z siebie i myślę, że zakręcenie słoika czy odłożenie rzeczy tam skąd się je wzięło nie wymaga jakiegoś wielkiego wysiłku fizyczno-intelektualnego. Skoro ja mogę pamiętać o zakupach, o zrobieniu prania, o powieszeniu czy zebraniu ubrań ze sznurków, skoro mogę pamiętać o sprzątaniu czy podlewaniu kwiatków to pamiętanie Asi o odkładaniu rzeczy na miejsce chyba nie jest zbyt wielkim wysiłkiem.
    Co do kajaków - strasznie było ale i tak uwielbiam kajakować i mam nadzieję, że uda mi się wybrać w weekend znowu gdzieś nad wodę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę że w każdym związku, jest coś "małego i bzdurnego" co burzy harmonię. I można przymknąć na to oko..
    Trzeba -trzeba bo inaczej to oszaleć można. Zmienić - się drugiej osoby, nie da. Chyba to kwestia dotarcia.
    Ja tu się wymądrzam, a przypominam sobie właśnie sama - że na nie wszystkie niedociągnięcia mojej połówki przymykam oko. ;)
    Pozdrawiam Was!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja to nigdy nie wiem czy można przymknąć oko na coś czy nie. Bo z jednej strony jest myśl - po co się kłócić o taką bzdurę, a z drugiej strony zawsze pojawia się myśl - a czemu mam na to przymknąć oko? Leniucha trzymać w domu mam, albo niechluja czy brudasa?? (to oczywiście takie przykłady są i nie odnoszę się tu bezpośrednio do mojej Asi) :) W związku z czym chyba wszyscy się z tym męczymy i raz się śmiejemy z tego nieszczęsnego papieru toaletowego a raz kłócimy prawie na noże.
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. hejo. masz mega zabawny styl pisania. lubie to. pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  6. A dzięki bardzo :) dobrze wiedzieć :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super, że macie taką nową pasję :) Mam nadzieję tylko, że zawsze cało będziecie wychodzić z opresji tak jak tym razem! zakochana-w-dziewczynie.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń